Cześć wszystkim! Jestem, po prostu jestem. Stworzyłam tego bloga, żeby podzielić się moimi przemyśleniami. Czuję potrzebę pisania, po prostu. Czy to wiersze, czy zapiski w pamiętniku, każdy zapis jest zrobieniem porządku na półkach w mojej głowie. W dodatku, po prostu czuję, że powinnam.

LP to pseudonim artystyczny Laury Pergolizzi, amerykańskiej wokalistki i gitarzystki, która przebojem wdarła się na światowe sceny festiwalowe, po latach pisania piosenek dla takich artystów jak Rihanna, Backstreet Boys czy Christina Aguilera. Z cienia wyszła na dobre w 2016 r. dzięki popualarności piosenek "Lost on You" i "Muddy Waters", która została wykorzystana w ścieżce dźwiękowej popularnego netfliksowego serialu "Orange is the New Black". W Polsce album "Lost on You" zyskał status platynowej płyty. Nie był to jednak debiut LP, a już czwarta praca w dyskografii artystki, która zanim odniosła międzynarodowy sukces została dwukrotnie zwolniona przez wytwórnie. W piątek, 5 lipca zaśpiewa na Open'er Festivalu. Sporo się działo w pani karierze w ciągu ostatnich lat; teledyski do pani piosenek są odtwarzane miliony razy, jedna z piosenek słyszymy w "Orange is the New Black", jednym z największych serialowych przebojów, koncertuje pani na największych europejskich festiwalach. A jednak wydaje się pani niemal zaskoczona sukcesem? LP: To wszystko jest szalone i tak, jestem bardzo zaskoczona. Sporo przeszłam w ciągu swojej kariery; pisałam dla innych, doświadczałam wzotów i upadków. Wiem, jak kruchy potrafi być sukces. Widziałam wystarczająco wielu fantastycznych, utalentowanych artystów, którzy pisali przepiękne piosenki i nikt nigdy o nich nie usłyszał, nikt nawet nie dał im szansy. Pamiętam o tym, jak szybko to wszytko może się skończyć; podchodzę do sprawy z pokorą i staram się po prostu robić swoje. Czy to wciąż kwestia zwykłego szczęścia, a nie kunsztu i talentu? Nawet w dobie streamingu internetowego, w czasie, gdy nie potrzeba już wytwórni i studia, żeby nagrać płytę i przekonać do siebie słuchaczy? Tak. Fart i wyczucie czasu. Droga, jaka przechodzi piosenka jest znacznie bardziej złożona niż może się wydawać. A na końcu decyzję - wyrok niemal - podejmuje jeden facet. Zwykle jest to facet, choć czasami są to także kobiety. W każdym razie jest ktoś "pilnujący wrót", komu albo podoba się, albo nie podoba się twoja piosenka. To nie działa według jakiegoś szczególnego planu czy sensu. Ludzie znaleźli sposób by wykorzystywać także tę wolność, którą dał nam internet. Biznes muzyczny popsuł nawet to. Jestem ostrożną optymistką, wierzę w wartość pracy - trzeba po prostu robić swoje, pisać piosenki i to wszystko. Nie zawsze było pani łatwo odnaleźć się w świecie muzycznego przemysłu. Może każdy musi przez to przejść, doświadczyć przeciwności losu, czasem zaliczyć porażkę. Ostatecznie to wszytko bardzo mi pomogło. Teraz naprawdę rozumiem, jak wiele czasu i szczęścia trzeba, by znaleźć się w tym miejscu, w którym jestem. Rozumiem to i doceniam znacznie bardziej, niż gdyby to stało się od razu, bez wysiłku. Wtedy mogłabym uważać, że to naturalny stan rzeczy... oczywiście, że się udało. Nie wiem czy mogłabym się tym wtedy tak cieszyć. Nie ma żadnego "oczywiście", jest tylko myślenie o tym, jak cholerne szczęście się miało. Przypomniał mi się Sixto Rodriguez, bohater filmu "Searching for Sugar Man"; wieszczono mu karierę na miarę Boba Dylana, ale popadł w zapomnienie. Dokładnie tak. Kiedy oglądałam ten film, odczułam go bardzo intensywnie. Jego historia bardzo mnie wzruszyła. Z dobrych powodów - bo na końcu zwycięża dobro, a jego muzyka zostaje doceniona, ale także z tych mniej pozytywnych: bo jednak człowiek z jego talentem muzycznym i pisarskim przez lata musiał podejmować dorywcze, fizyczne prace, by związać koniec z końcem. Serce mi pękło, gdy oglądałam "Sugar Mana". Jak się pani czuje, słysząc innych artystów śpiewających napisane przez panią piosenki? Świetnie, uwielbiam to. Udowadnia mi to, że muzyka łączy, nawet artystów działających w różnych gatunkach. O ile jednak fajnie było słuchać Rihanny śpiewającej moją piosenkę, sama brzmiałabym jak idiotka, gdybym postanowiła zaśpiewać coś z jej repertuaru. Jest w tym znacznie lepsza. Jak w ogóle zostaje się pisarką dla innych artystów? Po prosu pisząc piosenki. Nieustająco i niezależnie od sytuacji. Nie miałam też nigdy żadnych oczekiwać wobec utworów. Przed "Lost on You" zostałam wyrzucona przez wielką wytwórnię, przez jej prezesa dopiero po tym, jak usłyszał piosenkę. I jeszcze dwie inne, które bardzo wiele uczyniły dla mojej kariery. Ale oto siedział za biurkiem, wielki pan prezes wielkiej korporacji muzycznej i mówił mi o mojej muzyce, o której nie ma najmniejszego pojęcia. Całe szczęście, że tak się potoczyło, wyszło mi na dobre. A kiedy "Lost on You" stała się popularna, miałam już napisane kilkadziesiąt nowych piosenek. Taką mam naturę: nie przestaję pisać i nigdy nie robię sobie nadziei. Nie zliczę nawet tych wszystkich sesji, gdy słyszałam jak ktoś się zachwyca: o mój boże, ten numer będzie takim przebojem! Wszyscy go będą śpiewać! A potem nie dzieje się dosłownie nic, piosenka umiera. Sztuka to kapryśna kochanka, jak się mówi. Nawet nie staram się jej rozgryźć czy opanować. A czasem kogoś to obchodzi, co bardzo mnie cieszy i nieustannie dziwi. Obchodzi publiczność na Starym Kontynencie; cieszy się panią szczególną popularnością w Grecji, Rosji czy Polsce. To też mnie dziwi. Ale dziwi mnie każdy, nawet najdrobniejszy sukces. Bo nic z tego nie było planowane, nie zakładałam, że tak się stanie. Pochodzę z rodziny naukowców, którzy awansują na kolejne szczeble w zawodowej hierarchii, panują tam ustalone zasady. W muzyce tak to nie działa. To chaos. Możesz poświęcić jej całe życie, a na koniec nie mieć nic, czym można się pochwalić. Czy rodzina naukowców nie miała za złe zdradę na rzecz rocka? Nie mogli się nadziwić, że mi się udało! Udowodniłam im, że jeśli jest się zdeterminowanym, czasami uda się osiągnąć cel. A przy okazji zobaczyli, że muzycy to nie tylko "gwiazdy rocka", niedostępni półbogowie, ale również ktoś z rodziny, w którego zaciętość nie bardzo się wierzyło. W sieci można przeczytać, że wychowywała się pani słuchając Joni Mitchell, The Doors, Nirvany i Jeffa Buckleya... ale także Franka Sinatrę. Dość eklektycznie. Lubię dobre piosenki, nie muszą być popowe czy rockowe. Choć ludziom często wydaje się, że skoro gram taką muzykę, jaką gram to dziwne jest, że przyznaję się do inspiracji Royem Orbisonem, Arethą Franklin czy Sinatrą. Fascynują mnie piosenki, które w kilka minut potrafią zmienić cały mój nastrój, chemię ciała... na takim efekcie zależy mi najbardziej. Nigdy nie potrafiłam nawet odpowiedzieć, gdy ktoś pytał mnie o to jakiego rodzaju muzykę gram? W sumie to nie wiem. Nie wydaje mi się, żeby było to czysty rock czy czysty pop. Czerpię z wielu źródeł, zmieniają się moje facynacje. Ale jestem pewna, że wiele osób od razu stwierdziłoby, że po prostu gram rocka. Jestem rockową piosenkarką w duchu. Kiedy zaczynałam, w mojej muzyce było znacznie więcej elementów bluesa... trochę po drodze zanikały. Czułam, że nie zajdę na nich daleko jako kompozytorka jeśli zbyt głęboko zanurzę się w określony gatunek. Musiałam dbać o eklektyczność swojej muzyki. Czasem to był nawet problem - moja muzyka bywa zbyt eklektyczna. Wytwórnie płytowe wściekały się bo nie wiedziały jak mnie sprzedawać, jak określać. Wtedy właśnie zaangażowałam się w pisanie piosenek dla innych, w bardzo różnych stylach. Moje własne brzmienie jest jakoś sumą wypadkową wszystkich tych doświadczeń. Młodym artystom częstu wydaje się, że "mają to": napisali hit, prawdziwy przebój i już zaraz, za chwilkę będą sławni, przebiją się. A kiedy się nie przebijają, zniechęcają się. A powinni zapomnieć o tamtej piosence i po prostu pisać dalej. A nawet gdyby im się udało i mieli przebój - i tak muszą pisać dalej bo wszyscy będą teraz oczekiwali kolejnych hitów. Tegoroczna odsłona Open'er Festivalu odbywa się w dniach 3-6 lipca na terenie lotniska Gdynia-Kosakowo.

1:53. Dana Lerska - Po prostu jestem (Sopot 1967) Grun Grunberger. 3:58. Kasia Wilk - Do kiedy jestem - Sopot 2018. Miasto. 10:00. Charlie i Lola po Polsku Bajki | Bajka po Polsku Dla Dzieci Jestem grzeczna Goodi. Transformers.
Home Książki Biografia, autobiografia, pamiętnik Klara. O dziewczynce, która śpiewała po francusku Fascynująca historia dzieciństwa i młodości Klary Stankowskiej, absolwentki Wrocławskiej Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego, cenionej pedagog, która przez wiele lat zarażała dorosłych i dzieci swoją pasją do muzyki. Urodzona w 1930 roku, żyła w burzliwych czasach, gdy ustroje polityczne, rządy, normy społeczne i obyczajowe zmieniały się w zawrotnym tempie. W swoich wspomnieniach opisuje ucieczkę przed Niemcami, śmierć ojca, pobyt w sierocińcach, pracę u bauera czy nadejście siermiężnego PRL-u i próby odnalezienia swojego miejsca w życiu... Przez wszystkie te lata jedną z niewielu stałych rzeczy w życiu Klary była muzyka, postrzegana przez nią jako panaceum na wszelkie cierpienia, swoista modlitwa o przetrwanie i skuteczny oręż w walce o lepsze jutro. Ta emocjonująca opowieść przybliża czytelnikowi realia przedwojnia, emigracji za chlebem i życia Polonii francuskiej, a także Polski przed i krótko po II wojnie światowej. To historia pełna szczerości, pasji i wiary w to, że piękno świata można odkrywać każdego dnia. Klara Stankowska (1930–2013), magister sztuki, absolwentka i wykładowca Wrocławskiej Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego, autorka unikatowej pozycji Chór w szkole (1988) a także wielu innych publikacji o muzyce. W szkolnictwie zajmowała stanowisko kuratora przedmiotów artystycznych na terenie Dolnego Śląska. Powołała do życia uwielbiane przez młodzież cykle koncertów „Filharmonia dla młodych” i „Opera dla młodych”. Wielokrotnie odznaczana Krzyżami Zasługi przez ministrów kultury i sztuki za jej działalność pedagogiczną oraz krzewienie kultury muzycznej w Polsce. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 8,2 / 10 23 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści
Szokujące nagranie z Dodą. Ledwo mówiła. „Jestem tak roztrzęsiona, że to po prostu koniec”. Wyjątkowo wzruszające nagranie pojawiło się na Instagramie Dody. Poinformowała fanów, że atmosfera w trakcie przygotowań do tegorocznego festiwalu w Opolu jest tragiczna. Nie wiadomo, co teraz będzie z występem Dody na festiwalu
Lista słów najlepiej pasujących do określenia "śpiewała motylem jestem":JAROCKAIRENAGÓRNIAKŁAZUKAJOPEKSENIUKLARWAELENIDANASOŚNICKASIPIŃSKAVILLASPERFECTLERSKAGRZEGORZDANUTAURSZULALALAKORAONA Określenie "śpiewała »Motylem jestem«" posiada 1 hasło. Inne określenia o tym samym znaczeniu to piosenkarka i aktorka, znana z wykonania przeboju "Motylem jestem"; zagrała w filmie "Motylem jestem czyli romans 40-latka" jako Irena Orska; śpiewała "Wymyśliłam Cię"; śpiewała "Nie wrócą te lata", "Wymyśliłam Cię".
Tłumaczenie: [Zwrotka 1] Przykro mi, nie jestem najpiękniejsza Nigdy nie będę śpiewała jak Whitney Ale wciąż chcę z kimś zatańczyć [Przed-refren] Więc pozwólmy naszym sercom krwawić aż zardzewieją Będę żyć całym życiem, bo to niebezpieczne Nie, nie chcę grać roli Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć [Refren] Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć To mógłby być ktokolwiek, powiedź mi, jesteś tym kimś? Nie ważne, kim jesteś, po prostu kochaj mnie jaka jestem Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć [Zwrotka 2: Lil Wayne] Po prostu chcę z kimś zatańczyć Ale mógłbym nigdy przenigdy nie tańczyć jak Bobby Tańczę, będę obserwował twoje ciało Chcę po prostu stać zaraz za tobą Chcę tylko szansy z kimś Łyknąć z kimś kilka xanów [1] Za każdym razem, gdy ona tańczy to jest egzotyczne Od tej kupy bandan ramiona omdlewają Jestem bogiem i chcę bogini Ukryję się w sypialni Cały pokój dla prywatności Znam jej ciało od wnętrza i nauczę się zewnętrza Całuję oba cycki zaraz przed tym jak je podpiszę Nie mogę tańczyć, ale pożeram je wzrokiem Tak, będę zaraz za nią, przy jej kręgosłupie Możemy przekształcić ten parkiet w wyspę [Refren] Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć To mógłby być ktokolwiek, powiedź mi, jesteś tym kimś? (Tunechi) Nie ważne, kim jesteś, po prostu kochaj mnie jaka jestem Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć [Mostek] Zakrwawione nosy, szybkie auta Śmiertelne dawki, bezwzględne serca Zwiń to, bo jesteś tacy szaleni W Niebie wiedzą, że kochamy ten dreszcz Nie, nie chcę grać roli Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć [Refren] Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć To mógłby być ktokolwiek, powiedź mi, jesteś tym kimś? Nie ważne, kim jesteś, po prostu kochaj mnie jaka jestem Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć To mógłby być ktokolwiek, powiedź mi, jesteś tym kimś? Nie ważne, kim jesteś, po prostu kochaj mnie jaka jestem Chcę tylko z kimś zatańczyć Chcę tylko z kimś zatańczyć [1] Benzodiazepiny - leki psychotropowe Tekst piosenki: [Intro: Bebe Rexha & Lil Wayne] I'm sorry, I'm not the most pretty I'll never ever sing like Whitney Ooh, but I still wanna dance with somebody (Tunechi) [Verse 1: Bebe Rexha & Lil Wayne] So lets let all hearts bleed, 'til they turn to rust Gonna live it up, 'cause it's dangerous No, I don't wanna play the part (Amen) I just wanna dance with somebody (Amen) I just wanna dance with somebody (yeah) [Chorus: Bebe Rexha] I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody It could be anybody, tell me, are you that somebody? Don't matter who you are, just love me the way I are I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody [Verse 2: Lil Wayne] I just wanna dance with somebody But I could never ever dance like Bobby You can dance, I'ma watch your body I just wanna stand right behind it I just want a chance with somebody Pop a couple xans with somebody Every time she dance it's exotic Throw a bunch of bands arms get tired I'm the God I just want a goddess Gotta use a bedroom for a closet Got a whole bedroom, on the private I know her body inside, out science Kiss both boobs right before I sign 'em Can't dance but kinda grind 'em Yeah, I be right behind her, spinal We can turn this dance floor to a island [Chorus: Bebe Rexha & Lil Wayne] I just wanna dance with somebody (Mula) I just wanna dance with somebody It could be anybody, tell me, are you that somebody? (Tunechi) Don't matter who you are, just love me the way I are I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody [Bridge: Bebe Rexha] Bloody noses, speeding cars Lethal doses, desperate hearts Roll it up 'cause we so ill Heaven knows we love the thrill No, I don't wanna play the part I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody [Chorus: Bebe Rexha & Lil Wayne] I just wanna dance with somebody (Mula) I just wanna dance with somebody It could be anybody, tell me, are you that somebody? (Tunechi) Don't matter who you are, just love me the way I are I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody It could be anybody, tell me, are you that somebody? Don't matter who you are, just love me the way I are I just wanna dance with somebody I just wanna dance with somebody
Po jej śmierci wielu innych artystów opłakiwało jej stratę, w tym Beyoncé, Mariah Carey, Janelle Monáe, Questlove, Pete Townshend, Diana Ross, Dolly Parton, Ciara, Debbie Harry, Gloria Gaynor, Bryan Adams, Flea, Kid Cudi, Elton John, Madonna, Cher, Lizzo, Brittany Howard i członkowie Rolling Stones Mick Jagger, Keith Richards i Ronnie Wood.
Wybór tego, co ma znaczenie, jest najtrudniejszą rzeczą na świecie - uważa Urszula, piosenkarka i autorka tekstów, która 9 kwietnia zaśpiewa w na początku Pani muzycznej przygody był… prawda. Chciałam śpiewać i tańczyć już jako małe dziecko. Mój ojciec był zakochany w akordeonie i wymyślił sobie, że któraś z nas będzie na nim grać. Instrument przejęłam po siostrze, ale dzięki lekcjom gry na akordeonie i pianinie w ognisku muzycznym trafiłam do studia piosenki. To tam profesor Adolfina Szałańska uczyła śpiewu. Słyszałam, że ktoś śpiewa, że coś się dzieje i któregoś dnia tam po prostu weszłamI co było dalej?Profesor Szałańska oprócz zajęć z emisji głosu przygotowywała nas też do występów przed publicznością i w rezultacie jako 15-latka wzięłam udział w eliminacjach do Festiwalu Piosenki Radzieckiej. W tamtych czasach był to jedyny festiwal, w którym mogli brać udział śpiewający amatorzy. Wygrywałam wszystkie eliminacje. Dyrektor muzyczny festiwalu Stefan Rachoń trzymał za mnie kciuki, ale poradził, abym nie spieszyła się tak bardzo z wejściem w ten muzyczny kierat. Tak więc dopiero po dwóch latach wygrałam finał festiwalu w Zielonej Górze. Profesor Aleksander Bardini wręczając „Złoty samowar” powiedział, że podejrzewa, iż byłabym dobrą aktorką śpiewającą. Życie pokazało, że stało się jednak inaczej. Śpiewam zawodowo, a aktorką amatorką Zielonej Górze było Opole?Razem ze „Złotym samowarem” otrzymałam szansę występu w Opolu, ale z nieznanych mi do tej pory powodów zmieniono mi w ostatniej chwili piosenkę i zaśpiewałam poważny utwór „Umieć żyć”. Po Opolu mój zapał do branży muzycznej ostudził się nieco i postanowiłam zdawać na Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w potrafię pojąć fenomenu „Konika”, ale okazał się on strzałem w dziesiątkę, bo przecież każdy ma w sobie coś z dzieckaCo Pani wybrała?Wychowanie muzyczne. Egzaminy praktyczne były popisem gry na fortepianie, a nie na akordeonie. Było to dla mnie spore wyzwanie. Musiałam w szybkim tempie doszlifować umiejętności pianistyczne. Pamiętam, że na egzaminie grałam chyba Mozarta i wyrywkowo gamy. Gdy byłam na pierwszym roku, otrzymałam propozycję wystąpienia w zespole wokalnym poznaniaka Ryszarda Kniata, towarzyszącym wykonawcom zagranicznym podczas festiwalu w Sopocie w roku 1980. Na tym samym festiwalu występowała Budka Suflera z Izą Trojanowską. Może to był zbieg okoliczności, a może przeznaczenie, ale rok później Iza już z Budką nie śpiewała, a Rysiek wpadł na pomysł, aby namówić Romka Lipko na wspólne nagrania ze odbyły się w Poznaniu w ówczesnym studiu nagraliśmy pierwsze piosenki, które Romek napisał dla mnie. Były to „Fatamorgana 82” oraz „Bogowie i demony”. Jerzy Janiszewski z Polskiego Radia Lublin wymyślił, abym była tylko Urszulą. Bez przyszła pierwsza płyta?To była „Urszula”. Pochodząca z niej piosenka „Dmuchawce, latawce, wiatr” w konkursie Polskiego Radia została przebojem roku. Nawet doczekała się wersji anglojęzycznej jako „Slowly Walking” i weszła na listę przebojów Radia się Pani niezwykle popularną wokalistką?Występowałam z Budką. Wychodziłam na swoje cztery piosenki. Z Krzysiem Cugowskim śpiewałam „A po nocy przychodzi dzień” oraz „Cień wielkiej góry”, a z Felicjanem Andrzejczakiem „Noc komety”. Może nie miałam dużo pracy, ale koncertowałam z zespołem, na który przychodziło dużo z czasem pojawiła się Pani na wielkim „Alabamie” Budka i ja zagraliśmy siebie. Natomiast Urszulę w „Och, Karol” wymyślił sobie reżyser Roman Załuski, którego, jak twierdził, oczarowała moja piosenka i ja sama. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do Poznania. To tutaj działała założona przez Ryszarda Kniata grupa Klincz. Po kilku latach pracy z Budką chciałam zrobić coś innego. Szukałam czegoś i zaczęłam współpracować z Klinczem. Nagrałam z nimi piosenki „Jak lodu bryła” oraz „Pod Latarnią”. W 1987 roku pojechała Pani do Stanów z Budką. Przygotowaliśmy cały materiał po angielsku, ale kiedy zobaczyliśmy, że na nasze koncerty przychodzi przede wszystkim Polonia, wróciliśmy do języka polskiego. Wróciliśmy i znowu wyjechaliśmy. Chciałam się w Stanach trochę zatrzymać i wtedy też zaczęłam śpiewać odważniej, mocniej, a Staszek Zybowski wyczuł we mnie tę chęć buntu w nagraliśmy nową, piękną pieśń. Bardzo spójną ze mną. Brzmię w niej bardzo osobiście. Śpiewam o miłości...Ale wkrótce włączyła Pani do swojego repertuaru popularną piosenkę „Konik na biegunach”...Jeszcze w Stanach poznaliśmy Michała Hochmana, który przypomniał nam tę wersję swojego przeboju. Staszek też pamiętał „Konika” z czasów, gdy grało go się na weselach i studniówkach, i wpadł na pomysł, aby tę piosenkę nagrać na nowo. Nie potrafię pojąć fenomenu „Konika”, ale okazał się on strzałem w dziesiątkę, bo przecież każdy z nas ma w sobie coś z małego dziecka. Ta piosenka łączy po prostu ta znalazła się na płycie „Biała droga”, która właśnie została wznowiona i z którą wiąże się aktualna trasa latach 90. zdobyła ona status multiplatynowej płyty. W tej chwili liczba sprzedanych krążków się pewnie podwoiła. To jest niebywale, a stało się to w czasach, kiedy kwitł nielegalny handel płytami na stadionach, więc sprzedanych płyt może być dużo więcej. Gdy była Pani na topie, trzeba było zmierzyć się z chorobą i śmiercią męża...Tego nikt nie przewidzi. Od pierwszej operacji minął rok. Potem było drugie, ostateczne uderzenie. Ten rok był nam podarowany. Staszek [Stanisław Ludwik Zybowski (1953-2001) - red.] bardzo dużo pracował, nagrał podkłady muzyczne do swojej solowej płyty, na którą chciał zaprosić różnych wokalistów. Miał dużo pomysłów. W sierpniu dostałam w Sopocie „Bursztynowego słowika”, w listopadzie już nie żył. Do samego końca występował na scenie. Mieliśmy nadzieję, że uda się wymknąć śmierci. Ale się nie udało. Niedawno zmarł David Bowie, który też do końca był niezwykle aktywny i uświadomiłam sobie, jakie to ważne, że zdarzają się tacy odważni ludzie, muzycy, którzy potrafią zaglądać w przepaść, zobaczyć, co tam jest, i jeszcze zdążyć nam o tym Pani brała siłę, aby przejść przez te trudne wydarzenia?Oboje byliśmy mocnymi ludźmi. Ja do tej pory jestem silną dziewczyną. Nie żyję w świecie bajek, twardo stoję na ziemi, aczkolwiek uwielbiam marzyć. Myślę, że umiem kochać bezwarunkowo. Wyczuwam prawdziwe uczucia i to mi pomaga. Drugą Pani wielką miłością jest Tomasz Kujawski?Gdyby nie to, że z Tomkiem znaliśmy się wcześniej, że razem jeździliśmy na koncerty i byliśmy przyjaciółmi, że był w ciężkich chwilach blisko, ta miłość mogłaby się nigdy nie rok 2016. Nad czym Pani aktualnie pracuje?Rok temu rozmawiałam z Jerzym Owsiakiem. Powiedziałam, że zbliża się 20-lecie „Białej drogi” i chciałam to jakoś uczcić. Jurek powiedział - zacznijcie to świętowanie u mnie. Tak się stało i zagraliśmy „Białą drogę” na ostatnim Przystanku Woodstock. Okazało się, że ta muzyka wciąż ma wielką siłę i elektryzuje kolejne pokolenia młodych ludzi. W tym roku postanowiliśmy więc zorganizować serię koncertów klubowych z muzyką z „Białej drogi”. W Stanach Zjednoczonych często graliśmy w klubach. Wiem, że takie koncerty mają niepowtarzalną atmosferę.„Biała droga” ma już 20 lat. A czy w najbliższym czasie pojawią się jakieś nowe piosenki Urszuli? Cały czas pracujemy w studio. Ostatnio nagraliśmy nową, piękną pieśń. Bardzo spójną ze mną. Brzmię w niej bardzo osobiście. Śpiewam oczywiście o miłości, ale również o tym, że wybór tego, co ma znaczenie, jest najtrudniejszą rzeczą na świecie. O tym, by dostrzegać, że to, co mamy jest ważne i wartościowe i trzeba o to dbać. Troszczyć się. Czym zajmuje się Pani, gdy nie śpiewa i nie jest w trasie?Staram się zająć młodszym synem Szymonem, ponieważ absolutnie na to zasługuje. Ma 12 lat i będzie zdawał do gimnazjum. Rano jeździmy na basen. Zrywamy się na zmianę z Tomkiem o piątej i jedziemy. Nie naciskamy na Szymona, że musi zwyciężać. On nie musi być pierwszy. Ważne jest, by dla siebie poprawiał wyniki. Ma swojego trenera, a więc ma autorytet poza domem. Jeździ na zgrupowania. Dla chłopaka w jego wieku to fajna sprawa. Czytam też dużo książek. Lubię dobre filmy, jogę, starszy Piotr, który swego czasu zajmował się ścigaczami?Ścigacza sprzedał. Bóg mnie wysłuchał. Ma teraz samochód terenowy, którym jeżdżą po rzekach i błotach. Lubi ekstremalne sytuacje, ale to jest zodiakalny Bliźniak, więc naturę ma trochę dwoistą. Lubi też spokój. Ma trzy ule i razem ze swoją dziewczyną zajmują się trzema psami, dwoma kotami, królikiem i pszczołami. Myślę, że z powodzeniem prowadziliby jakieś gospodarstwo agroturystyczne. Gutek [Piotr - przyp. red.] jeździ też z nami na koncerty. Dobrze mieć go w swojej ekipie. I mieć pewność, że na scenie od strony technicznej jest bez zarzutu. Kiedyś grał na bębnach…Grał, ale dawno temu przestał. Oczywiście jego umiejętność grania przydaje się bardzo, bo może sam sprawdzać ustawienia bębnów przed koncertem. Czy z Pani dorobkiem i doświadczeniem ma Pani jakieś muzyczne marzenia?Chcę cały czas się rozwijać, tworzyć i podróżować coraz dalej w głąb siebie. Chciałabym doskonalić się w tym, co robię, Zawsze wkładać w to mnóstwo serca, zaskakiwać siebie i dawać ludziom przyjemność słuchania myślała Pani o koncercie z fortepianem albo z orkiestrą symfoniczną?Właśnie zgłosiła się do nie mnie orkiestra symfoniczna specjalizująca się w muzyce filmowej. Chcą zaaranżować moje piosenki, szykuje się koncert na półtorej godziny. Cieszę się, bo to będzie coś innego i mam nadzieję a sam Poznań? Ma Pani ulubione miejsca?Lubię Maltę i znam okolice Swarzędza. UrszulaUrodziła się w Lublinie 7 lutego 1960 roku. Jest jedną z najpopularniejszych polskich wokalistek, ale i autorką tekstów . Współpracowała z Budką Suflera, zespołem Klincz i grupą 10 własnych albumów. Oglądaliśmy ją w filmach :Alabama” i „Och Karol” i „Głód serca”Stanisław Ludwik Zybowski (1953-2001)Był polskim gitarzystą i kompozytorem rockowym. W latach 1976-85 grał w zespołe Crash, z którym nagrał trzy płyty. Potem współpracował z grupą Plugawy Anonim i Grzegorzem Ciechowskim by wreszcie trafić do Budki Suflera gdzie poznał Urszulę. Z Budką nagrał płytę „Ratujmy co się da”. W 1988 po rozstaniu się z Budką załozył grupę Jumbo i stał się głównym kompozytorem Urszuli., z którą nagrał pięć płyt. Pracował też nad swoją płytą.
W marcu 1974 r. 38-letni strażak z Jaworzna Czesław Kukuczka nagle zniknął. Nie widziano go aż do 29 marca, gdy wszedł do ambasady PRL w Berlinie Wschodnim. Z rzekomą bombą w teczce Wiele razy śpiewała dla niego piosenkę „Pensami strasera” - „Pomyśl o mnie dziś wieczorem." Powtarzała w niej: „Kocham cię. Kocham”. On był nią absolutnie zafascynowany, organizował koncerty, tak by mogli wspólnie występować. Ściągnął ją do Polski. Zamieszkali razem, nie bacząc na wściekłość jej męża, Sycylijczyka, dla którego zdrada żony była jak skaza na honorze. Farida na pewno była rozdarta między małżeństwem a niespodziewaną miłością do Czesława, pochodziła z tradycyjnej włoskiej rodziny, dla której jej zachowanie było głupie, skandaliczne i niepojęte. A jednak po latach powiedziała o Czesławie: „Dziękuję mu, że mogłam spotkać taką miłość. Niemen mówił mi często, że kochał mnie, zanim jeszcze mnie poznał, zawsze… i że będzie mnie kochał także „tam”. Nasze dusze po prostu się rozpoznały, ponieważ jesteśmy identyczni". Dlaczego Farida i Czesław Niemen, mimo takiego uczucia, nie zdecydowali się na małżeństwo i czemu ten związek jednak się rozpadł? Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Czesław Niemen i Farida: jak się poznali? Poznali się w 1970 roku, na letnim konkursie piosenki „Cantagiro” we Włoszech. Czesław Niemen pojechał tam już jako gwiazda. W Polsce wszyscy nucili jego piosenkę „Pod papugami” albo „Czy mnie jeszcze pamiętasz”. Potężne wrażenie zrobił przebój jego życia „Dziwny jest ten świat”. Niemen nie był już wtedy chłopcem, miał 31 lat i za sobą trudne przeżycia. Czesław Niemen, a właściwie Czesław Juliusz Wydrzycki, był – jak wiadomo repatriantem ze Wschodu, z Białorusi (wtedy ZSRR). Cała rodzina Wydrzyckich przyjechała do Polski w 1958 roku, w ramach ostatniej fali repatriacji. Bardzo naciskał na to Czesław, bojąc się powołania do Armii Czerwonej. Zostawili ukochany dom, przerobiony potem przez nowych właścicieli na sklep spożywczy. Wypielęgnowany przez pokolenia ogród rozjechały samochody dostawcze. Przeszli przez obóz dla repatriantów, potem mieszkali w różnych miastach: Świebodzinie, Kołobrzegu, w końcu trafili do Gdańska. Żyli biednie, w Gdańsku muzyk pomieszkiwał w piwnicy szkoły muzycznej, do której chodził (był w klasie fagotu). Żeby dorobić, zaczął grać w różnych kabaretach, klubach, pomału wchodził w środowisko polskiego bigbitu, i robił karierę jako muzyk. Fot. Często razem koncertowali. Na zdjęciu: Czesław Niemen przedstawia Faridę w czasie swojego koncertu w Sali Kongresowej, 1970 rok. Fot: PAP/Zbigniew Wdowiński W 1970 roku formalnie był jeszcze mężem Marii Klauzunik. Zakochali się w sobie jeszcze jako nastolatki, w ukochanych rodzinnych Starych Wasiliszkach. Potem Czesław ściągnął Marię do Gdańska, gdy brali ślub, on miał 19, ona 18 lat. W 1960 roku urodziła im się córka Marysia, zwana przez swojego tatę – Mysia. Raczej pomieszkiwali, niż mieszkali razem, nie było ich stać na wynajęcie mieszkania. Żona i córka Niemena mieszkały w internacie liceum pielęgniarskiego, a później u rodziców muzyka w Białogardzie. Maria poszła do szkoły pielęgniarskiej, potem zaczęła pracę w Szpitalu Miejskim w Gdyni. W końcu udało jej się wynająć kawalerkę. Jak sama wspominała, chciała, żeby Czesław więcej czasu spędzał z nią i córką, ale dla niego „istniała tylko muzyka”. Zaczęli się od siebie oddalać, żyli innymi sprawami, inaczej. W 1971 roku oficjalnie wzięli rozwód, ale nie byli ze sobą już od lat. W drugiej połowie lat 60. Czesław Niemen zakochał się w ślicznej bigbitowej wokalistce Adzie Rusowicz, ale ten związek też nie przetrwał próby czasu. Farida, a tak naprawdę Concetta Gangi, urodziła się w Katanii we Włoszech. Po mamie miała egipskie korzenie, co dodawało jej egzotyczności. Kiedy poznali się z Niemenem, była 24-letnią wschodzącą gwiazdą, śpiewała nie tylko popowe piosenki, interesował ją także jazz i rock, śpiewała utwory Janis Joplin. Zobacz też: Małgorzata i Czesław Niemen: Mistrz i jego muza. Oto historia ich miłości Czesław Niemen i Farida: historia wielkiej miłości Na Czesławie Niemenie zrobiła wielkie wrażenie, przede wszystkim jako kobieta, Niesamowicie mu się podobała, wspominała, że czuła nieustannie na sobie jego wzrok. „Przypalał mnie tym wzrokiem, aż ciarki przechodziły mi po plecach”, opowiadała. On też jej się podobał. „Czułam, że rodzi się między nami wyjątkowe porozumienie dusz, tym bardziej zaskakujące, że przecież właściwie się nie znaliśmy. Nawet go unikałam, ponieważ byłam bardzo krótko po ślubie i przestraszyłam się tego, co mogłoby się między nami wydarzyć”, mówiła. Dlatego odetchnęła z ulgą, gdy festiwal się skończył. Myślała, że już nigdy się nie zobaczą. Kiedy po pewnym czasie przyszło dla niej zaproszenie na Festiwal w Sopocie, od razu skojarzyła ten gest z Czesławem Niemenem. I nie miała chwili wątpliwości, że chce tam pojechać. Chociaż we Włoszech nikt o tej imprezie nie słyszał. W każdym razie nie było to żadne ważne ani prestiżowe muzyczne wydarzenie. Koledzy dziwili się, że chce jechać do Polski. „Przecież tam niczego nie ma”, odradzali. Ale to nieprawda, bo był tam Czesław. Fot. Już jako para, na festiwalu w Sopocie, początek lat 70. Fot: Andrzej Wiernicki/Forum Gdy wylądowała na lotnisku w Gdańsku, Czesław Niemen czekał na nią z bukietem orchidei. Nigdy nie widziała piękniejszych kwiatów. „Serce waliło mi jak oszalałe, kiedy na kolanach wręczał mi te kwiaty i całował po rękach”, opowiadała. Festiwalowe próby fatalnie jej szły. W pewnym momencie dyrygent orkiestry zapytał: „Kogo wyście tu przywieźli, ona przecież nie umie śpiewać!". A ona miał burzę w głowie: co będzie z Czesławem, co z jej małżeństwem, jak ułoży się przyszłość… Bo tak naprawdę Farida miała dobry głos, była bardzo muzykalna i śpiewać umiała. Gdy zaśpiewała na koncercie, dyrygent, który objechał ją na próbach, przeprosił. A Czesław siedział w pierwszym rzędzie i patrzył tylko na nią. W Sopocie zaczęła się ich wielka miłość. „(...) To była prawdziwa magia, brak słów, by móc opisać tamtą radość, nasze spojrzenia przyciągające się. Jeszcze o dzisiaj to czuję”, mówiła w jednym z wywiadów (cytuję za Zobacz też: Natalia Niemen: „Przez lata miałam poczucie, że tata poświęca nam niewiele czasu” Czesław Niemen i Farida: wspólne życie z jej ukochanym Gulio Gdy artystka odwiedzała go w Warszawie, zatrzymywali się w małym mieszkaniu Niemena przy ulicy Niecałej w Warszawie. „Tam odcinałam racjonalne myślenie o tym, że kiedyś za te chwile szczęścia przyjdzie nam obojgu słono zapłacić. Uwielbiałam kurczaki, więc Czesław, żeby mi je przyrządzać, zdobył gdzieś rożen. Był fantastycznym, wesołym, pełnym energii mężczyzną, który w niczym nie przypominał tego zamkniętego w sobie człowieka, jakim znaliśmy go w ostatnich latach”, mówiła gwiazda. Podobno któregoś dnia Farida dostała od Czesława Niemena białą sukienkę i wzięli symboliczny ślub w Zakopanem, formalnie jednak małżeństwem być nie mogli. Farida była pod ogromną presją rodziny, która naciskała na nią, by zakończyła ten niezrozumiały dla nich polski romans i wracała do męża. Wiadomo było, że mąż nie da jej rozwodu. Farida wiedziała, że wcześniej czy później przyjdzie jej zapłacić za związek z ukochanym Gulio (tak mówiła do Czesława Niemena, przerabiając jego drugie imię Juliusz). Do tego doszła jeszcze… choroba ojca. Wokalistka bardzo go kochała, kiedy dowiedziała się, że ciężko choruje przysięgła Bogu i sobie, że jeśli ojciec wyzdrowieje, ona wróci do męża. I tak się stało. Zobacz też: Ciężka choroba, wielka kariera i zniknięcie z ekranu... Co dziś robi Elżbieta Zającówna? Fot. Czesław Niemen, lata 80. fot: Jerzy Płoński/Forum Czesław Niemen nie chciał słyszeć o rozstaniu, ale Farida była zdeterminowana, być może wywierana na nią presja była za dużym obciążeniem. Spakowała walizki, zerwała kontakt, nie odbierała telefonów. Choć jak mówiła „serce jej krwawiło”. Wspominała, że zadała ogromny ból sobie i Niemenowi i że zachowała się z rozsądkiem, na jaki w innej sytuacji nigdy by się nie zdobyła. Wróciła do męża, urodziła dwoje dzieci, starała się być przykładną żoną. Czesław Niemen w 1973 roku spotkał piękną modelkę Małgorzatę Krzewińską (potem Niemen), która okazała się miłością jego życia. Pobrali się w 1975 roku i byli nierozłączni aż do śmierci muzyka w 2004 roku. Ale to już historia na inną opowieść. Z Faridą po latach znów mieli kontakt, byli przyjaciółmi. Piosenkarka przyleciała do Polski w 2009 roku i z okazji 70. urodzin Czesława Niemena dała koncert w Poznaniu, poszła też na grób muzyka na warszawskie Powązki. Zobacz także: Marta Lipińska i Maciej Englert są razem od 54 lat. Oto historia ich wyjątkowej miłości .
  • f936how6lh.pages.dev/246
  • f936how6lh.pages.dev/105
  • f936how6lh.pages.dev/223
  • f936how6lh.pages.dev/27
  • f936how6lh.pages.dev/237
  • f936how6lh.pages.dev/141
  • f936how6lh.pages.dev/275
  • f936how6lh.pages.dev/51
  • f936how6lh.pages.dev/288
  • śpiewała po prostu jestem